Strona główna

sobota, 12 listopada 2011

Sobota~

-WSTAWAJ!- to usłyszałam po 8. Nie no, nie dadzą człowiekowi pospać. Ale były też dobre strony tego wstawania, mianowicie zakupy. No więc wstałam, włączyłam netbooka. Posprawdzałam wszystkie strony, potem poszłam obejrzeć na chwilę tv i umyłam głowę. Mama kazała mi w 10 minut po wyprostowaniu włosów być gotową.
-Ona se chyba jaja robi ._.- pomyślałam. Stałam przed lustrem nie zwracając uwagi na to co mama powiedziała i robiłam swoje. Po 15 minutach byłam gotowa i tak nie miałam biletu i nie zdążyłyśmy na autobus, więc wygoniła mnie po bilety ._. No dobra poszłam. Kiosk mam pod nosem, ale było tak zimno, że marzyłam aby zostać pod kołderką i wypić gorącą kawę.
Na przystanku jak zawsze było mało ludu, ale autobusy za to, pękały w szwach. Pierwszym punktem wyprawy był targ, bo tam są tanie spodnie, a mama nie ma zamiaru wydawać nie wiadomo ile na 2 pary spodni. Doszłyśmy, kupiłyśmy. Auuu pamiętam jak musiałam w tej przymierzalni stać i cała zmarzłam, nogi mi sparaliżowało, a spodnie były lodowate! Potem poszłyśmy do koleżanki mamy, coś tam popaplały i wróciłyśmy na przystanek. Cały czas wmawiałam mamie że potrzebuję nowej kurtki. To co że mam z zeszłego roku, chciałam nową, krótszą i cieńszą. W mojej starej wyglądam jak miś polarny! Nadjechał nasz autobus, jak zwykle z opóźnieniem. Od razu po wejściu do Olimpu, poszłam do empiku poszukać ukochanych słuchawek skullcandy, były tylko rasta niestety. Mama coś tam patrzyła dla cioci, książka kucharska czy coś takiego. W CCC jak zwykle buty straszne, ale nie, moja mama musiała wejść. Po obejściu całego piętra wjechałyśmy schodami na górę i popędziłam do Housa. Nic mnie nie oczarowało. No i oczywiście rundka po ulubionych sklepach mamy. No i jeszcze w Croppie byłyśmy, ale pare sekund bo tam tłumy są i jest mały. W jakimś Cache Cache czy jakoś tak mama sobie kupiła bluzkę a ja ją przekonałam do tej kurtki. I wróciłyśmy do House, wzięłam taką granatową, bo szukałam niebieskiej, ale nie było. Ważne że jest cienka i krótsza od tej starej. Potem na piechotę zapieprzałyśmy do Reala, bo jest tam Deichmann. Kupiłam buty takie w sam raz na ten czas. Ale rymuję :3 Takie podróby glanów na suwak. Glany też kupię, ale dziesięcio dziurkowe, bo w dwudziesto nie mam zamiaru chodzić do szkoły. Wstąpiłyśmy do jakiejś kawiarni czy coś w ten teges i kupiłyśmy kanapki na ciepło. W domku zjadłam obiad i wypiłam w końcu upragnioną kawę. Obejrzałam powtórki programów w telewizji i zaraz będę czytać dziady.

1 komentarz:

K. pisze...

Wiem co to znaczy beznadziejna kurtka :D
Gratuluję zakupów ..